sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 5

Od moich urodzin minął miesiąc. Od  mojego snu nie działo się nic szczególnego. Z Louisem spędzałam bardzo dużo czasu. Często przychodził do nas do domu i rozmawiał na różne tematy z moimi rodzicami.
Harry stał się moim dobrym przyjacielem. Jednak coraz częściej miałam ochotę zrobić coś nieodpowiedniego. Zawsze kiedy na niego patrzyłam mój wzrok zatrzymywał się na jego ustach, które albo przegryzał lub oblizywał. Robił to w tak seksowny sposób, że serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, a kiedy przyłapał mnie na patrzeniu na jego wargi śmiał się na co się rumieniłam.
Po mojej chorobie wróciłam do szkoły gdzie opowiedziałam Vanessie i Holly co nieco o Harrym. Pomijałam jednak uczucia które towarzyszyły mi za każdym razem kiedy przebywałam w jego towarzystwie i oczywiście to co wydarzyło się w klubie.
W sobotę wraz z dziewczynami postanowiłyśmy wyjść na małe zakupy do galerii.
Już od samego początku października robił się szał związany z Halloween. Wszędzie były porozwieszane dynie, kościotrupy i duchy.
W jednym sklepie z odzieżą damsko-męską dołączył do nas Liam i tak jak ustaliliśmy to wcześniej, poszliśmy do StarBucks na kawę i ciastko, a później wróciliśmy do dalszego robienia zakupów.
Cała obładowana torbami autobusem wracałam do domu. Klęłam w myślach, że nie zapisałam się jeszcze na ten cholerny kurs prawa jazdy oraz na to, że ani Harry ani Lou nie odbierali moich telefonów. Pewnie któryś z nich raczyłby po mnie przyjechać.
Wkurzona weszłam do domu by nie spotkać tam żadnej żywej duszy, za to na komodzie w przedpokoju czekały na mnie dwie pisemne wiadomości.


Camille!
Wraz z Alison pojechaliśmy do wujka Jeff'a i cioci Kate. Przepraszamy, że nie powiedzieliśmy Ci wcześniej, ale wiem, że i tak nie chciałabyś jechać.
Całuje,
Mama.




Camille!
Będę około 22. Zadzwoniła do mnie moja siostra z prośbą o pomoc w przeprowadzce. Jak wrócisz zadzwoń.
Harry.


Kiedy przeczytałam drugą kartkę od razu wyjęłam swój telefon. Była godzina 17.
Wykręciłam numer do Harrego, który podał mi go jakiś czas temu.
Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos.
- Przepraszam, że nie odebrałem wcześniej, ale teraz mam przerwę. Maluje ściany - zaśmiał się.
- Jest 17, rodziców nie ma, a Lou nie odbiera moich telefonów - odpowiedziałam trochę smutnym głosem - Może mogłabym Ci pomóc?
- Jasne. Smsem wyślę Ci adres.

Po tej krótkiej rozmowie, otrzymałam w wiadomości adres siostry Harrego. Przebrana w dresy i zwykłą czarną koszulkę wsiadłam do autobusu.


Przez okno patrzyłam na kropelki deszczu spadające po szybie. W głowie miałam mętlik. Byłam z Louisem już dwa tygodnie i mogłam powiedzieć, że w tym związku czułam się nie tak jak powinnam. Zawsze chciałam aby mój pierwszy związek był wyjątkowy, taki jak na filmach, ale tak nie było. Czułam się tak jak bym była jego własnością. Cały czas powtarzał, że jestem jego i jak bardzo mnie kocha. Chciałam mu powiedzieć, że ja go też, ale te słowa nie mogły wydostać się z moich ust i wiem, że ciągnąc to wszystko dalej ktoś będzie na tym cierpiał.

Wyskoczyłam z autobusu i stanęłam przed cztero piętrowym blokiem. W domofonie wbiłam odpowiedni numer mieszkania i już do chwili byłam w środku.
- Gemma poszła na zakupy - powiedział Harry zabierając ode mnie kurtkę. Pokręcony wręczył mi pędzel i kubełek z farbą.

Dopiero kiedy spojrzałam na jego twarz spostrzegłam, że na policzkach Harry ma kilka dużych kropek, co bardzo dodawało mu uroku. Jeju, Camille on ma 24 lata, jest mężczyzną, a nie nastolatkiem.
Chłopak wskazał mi ścianę, którą miałam malować i wzięłam się do roboty.
- Gemma jest w 8 miesiącu ciąży - powiedział - Wynajmowali mieszkanie, a właściciel ich wyrzucił. Josh dużo pracuję, a ja mam jeszcze kilka dni wolnego. - po chwili zmienił temat - Dlaczego tyle razy do mnie dzwoniłaś? Ile razy? Hmm... 10?
Z kieszeni wyjął telefon upewniając się czy się nie pomylił. Skinął głową.
- To nic takiego... Po prostu byłam na zakupach. Liam był z nami, ale ma samochód w warsztacie, Lou nie odbiera telefonu, no a ja miałam dużo toreb i... No wiesz.
Zamoczyłam pędzel w farbie malując kanty i ramy okien.
Mieszkanie nie było duże. Dwa malutkie pokoje, łazienka i kuchnia. Po kolorze ścian wywnioskowałam, że dziecko, które za niedługo przyjdzie na świat to dziewczynka. Wszystko było różowe.
Skupiając się na swojej pracy, poczułam dłonie Stylesa na moich policzkach. Jego dotyk nie był taki delikatny tylko mokry i... Farba.
Hazz śmiał się w niebogłosy, zapewne z mojej rozwścieczonej miny. Jednak szybko w głowie zapaliłam mi się lampka. Zamoczyłam pędzelek ponownie i ganiając go po mieszkaniu malowałam mu różne wzory na ubraniu, twarzy czy włosach.

Po jakimś czasie chłopak potknął się o drabinę przez co upadliśmy razem na panele. Chłopak patrzył mi w oczy, a ja poczułam przyjemne uczucie w brzuchu.
Drzwi wejściowe otworzyły się i w progu zjawiła się brunetka. Od razu wstałam otrzepując się. Podeszłam do niej i przedstawiłam się. Harry był zmieszany i drapał się po karku.



- Wydaje mi się, że już na dziś wystarczy tego malowania - dziewczyna odezwała się oglądając na gotowo pomalowane ściany - Kupiłam wino i tak sobie pomyślałam, że możemy się napić... Znaczy ja nie, ale wy i Jo...
Spojrzałam na Stylesa, któremu bardzo spodobała się ta propozycja.
Usiedliśmy w pokoju na kanapie, a dziewczyna polała wino do kieliszków.
Upiłam łyk.
- Harry dużo mi o tobie mówił - zaczęłam mówić zgodnie z prawdą.
- To miło.


Harry objął mnie, kładąc rękę na moich ramieniu. Wsunął rękę pod rękaw i dyskretnie "miział" moją skórę. Zapewne wyglądało to tak jakby mnie drapał.
- Jesteś siostrą dziewczyny Harrego?- zapytała po chwili. Zdając sobie sprawę, że mogło to trochę dziwnie wyglądać odsunęłam się od pokręconego, tak że on siedział na jednym końcu kanapy, a ja na drugim.
- Przyjaźnimy się tylko. Spokojnie. - wyprzedził mnie chłopak, a jego słowa wbiły mi nóż w serce. Może chciałabym jeszcze raz poczuć jak to jest go całować, ale świadomość, że Alison jest szalenie w nim zakochana, jak nigdy wcześniej w jakim kolwiek chłopaku z którym była - sprawiała, że chciałam się od Stylesa trzymać jak najdalej.


Z lekka pijana i kołyszącą się na boki wróciłam z Harrym do domu. Co prawda był swoim samochodem, ale przez to, że wypił nie chciał jechać.
- Ohhh baby I want youuuuu - krzyczałam w niebogłosy jakąś piosenkę, którą usłyszałam w radiu - Kiss me, kkkkis me Harry - nie świadomie zmieniłam trochę tekstu. Po prostu nie wiedziałam co robię. Deszcz zaczął padać mocniej, a chłopak pociągnął mnie za rękę, którą trzymał odkąd wyszliśmy od Gemmy, przyciągając moje ciało do swojego. Zgarnął mi mokre włosy z twarzy i spojrzał w oczy.
Tak jak na filmach.
Nagle poczułam jego usta na moich.
- Mówisz masz - wysapał między pocałunkami. Objęłam rękoma jego kark i oddawałam pocałunki.
Robił to inaczej niż Louis. Niebieskooki wpijał się w moje wargi z zachłannością, wręczy robił to brutalnie, a Harry był delikatny i obchodził się ze mną jak z porcelanową lalką.
- To nie odpowiednie - odsunęłam się od niego o krok. Podszedł do mnie i ostatni raz mnie pocałował po czym złapał z powrotem za rękę kierując się do domu.

Mój mózg był rozsadzany od środka. Nie chciałam tego wszystkiego, ale samo wyszło.
Po drodze weszłam jeszcze do sklepu po butelkę wina i wróciliśmy do domu.
- Camille nie powinnaś pić następnej butelki, wypiłem raptem lampkę, a ty i Josh resztę - powiedział kiedy po raz kolejny nalałam sobie napoju do kieliszka.
- Przestań bredzić. Umiem pić. Sam mnie nauczyłeś - machnęłam lekko kieliszkiem przez co trochę zawartość wylała się na bluzkę - Ops.
- Jak to sam Cię nauczyłem? - zabrał ze stołu butelkę i nalał sobie.
- Postawiłeś mi wtedy z milion drinków, Harry. To był pierwszy raz kiedy piłam, ale nic mi nie było. Z tobą pije się najlepiej, skarbie.
Chłopak zaśmiał się.
- I wiesz co jeszcze ci powiem? - spojrzałam na niego - Że wtedy w ogrodzie miałeś racje. Pamiętasz? " I tak wiem, że ci się podobam". Jakaś cząstka mnie cholernie bardzo lubi ciebie, a druga - ta mniejsza - woli Pana-Nie-Odbierającego-Telefonu-Louisa-Tomlinsona. I chodź wiem, że Cię nie kocham, to moje uczucia są mieszane.
- Nie wiesz co mówisz Camille - powiedział.
Wypiłam całe wino, jeszcze zaglądając do środka, czy czasem niczego nie ma.
- Hazzzuś skończyło się - chłopak zabrał ode mnie szkło i wyrzucił do śmieci.
Wstałam od razu spowrotem opadając na łóżko. Zakręciło mi się w głowie.
- Mówiłem. Matka się pomodli jak jutro zobaczy w jakim stanie jesteś.
- Oj nie pierdol - wziął mnie pod ramię prowadząc po schodach na górę. Zdjął mi bluzę, sadzając na moim łóżku. Kiedy przypilnował, abym bezpiecznie znalazł się w łóżku, stanął w progu pokoju patrząc na mnie.
- Jeśli to co powiedziałaś jest prawdziwe, musisz wiedzieć, że czuję to samo, Camille.




Przepraszam, za krótki i beznadziejny rozdział :/

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 4

Harry's POV


Alison patrzyła mi w oczy, przykrywając się bardziej kołdrą. Opuszkami palców dotykałem jej gołego ramienia.
- Harry czy coś się stało? - spojrzała na mnie, zgarniając mi grzywkę z czoła.
- Nic się nie stało. Nie mam nastroju - wstałem zakładając na siebie swoje bokserki i spodnie od dresu.
Myślałem, że poprzez spędzenie chwili sam na sam z Alison uwolnię się od myśli o brunetce jednak tak się nie stało. Nawet wtedy kiedy blondynka krzyczała moje imię, ja w głowie miałem Camille.
Przy Alison nie czułem się tak wspaniale jak przy jej siostrze.
Cam spodobała mi się już w klubie, była taka słodka i niewinna, zresztą nadal taka jest tylko trochę bardziej stanowcza. Byłem głupi, bo zostawiłem ją tam wtedy samą. Chciałem mieć z nią jakiś kontakt, ale nawet nie próbowałem jej szukać. Po niej nie przespałem się już z żadną dziewczyną w klubie. Aż poznałem Alison. Na urodzinach mojego dawnego kumpla, zjawiła się też blondynka. Miała piękne długie nogi, seksowne ciało, a czerwona sukienka podkreślała jej kształty. Alison zrobia pierwszy krok i tak wylądowaliśmy w łazience mojego przyjaciela. Po jakimś czasie ona zaczęła mówić, że mnie kocha, a ja wmawiałem sobie, że ja ją też. Teraz już wiem, że nie czuję do niej nic. Za to gdy widzę Camille moje serce bije mocniej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Wiem, że czasami jej dogryzam, ale taki po prostu jestem.
Kiedy ją pocałowałem nie wiedziałem co robię, jednak bardzo tego chciałem. Pragnąłem tego pocałunku, a ona mnie nie odepchnęła. Poprzez to chciałem ją zatrzymać.
 Nie chciałem by szła do niego.


Camille's POV


Z Louisem bawiłam się świetnie, mimo tego co wydarzyło się wcześniej. Nie mogłam przestać o tym myśleć, jednak kiedy podjechaliśmy pod teren wesołego miasteczka moje problemy z pokręconym wyparowały z mojej głowy. Mogłam poczuć się jak dziecko.
Doskonale pamiętam kiedy byłam dziewięcioletnią dziewczynką. Rodzice zawsze zabierali mnie i Alison do wesołego miasteczka.
Pewnego dnia, kiedy jedliśmy obiad na mieście, na słupie tata znalazł ogłoszenie. Ojciec parę dni wcześniej został zwolniony i potrzebował tej pracy. Wszyscy chcieliśmy by odważył się pójść do tej firmy. Zrobił to i od tamtego czasu nic nie było już takie same. Ojciec dostawał spore wynagrodzenia, a z roku na rok przechodził na wyższe stanowiska. Teraz jest już na najwyższej posadzie i nigdy nie ma czasu na pójście do kina z rodziną czy na kolacje, która nie jest związana z nowym kontraktem. Brakuje mi go.
Byliśmy na każdej z dostępnych dla nas rozrywek i postanowiliśmy już wracać, ponieważ było późno.
- Dziękuje za dzisiaj - pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z samochodu. Z torebki wyciągnęłam klucze i pomachałam jeszcze Louisowi, który powoli odjeżdżał z pod podjazdu. Weszłam do środka. Harry siedział na schodach i patrzył na mnie. Jego oczy były... Smutne? Patrzył na mnie, a mi zrobiło się go po prostu żal.
Zdjęłam kurtkę i buty. Było grubo po północy więc wszyscy już spali. Chciałam wejść na górę, ale kiedy weszłam na schody Harry złapał mnie za rękę.
- Camille, porozmawiajmy - westchnęłam. Chłopak wstał nadal trzymając moją dłoń. Weszliśmy do mojego pokoju, zamykając drzwi na klucz by kiedy się ktoś przebudzi nie mógł do nas dostać.
Brunet usiadł na łóżku, co nie bardzo mi się podobało.
Łóżko to moje miejsce i nigdy nikt oprócz mnie nie ma prawa na nim siadać. Jednak postanowiłam nie mówić mu o tym. Najwyżej jutro zmienię pościel.
- Przepraszam - zaczął. Jezu ile razy on jeszcze mnie przeprosi? - Nie wiedziałem co robię. To była taka chwila słabości. Kocham Alison.
- Czyli to nie ma związku z tym, że kiedyś się z tobą przespałam, a teraz staram się być szczęśliwa z Louisem? Staram się zapomnieć o tym co się wydarzyło, a ty mi nie pomagasz. Już prawie mi się udało, ale oczywiście musiałeś się zjawić. Musiałeś zniszczyć wszystko.
Nawet nie wiem kiedy z moich ust wyleciały te słowa. Po prostu myślę, że mu  nie podoba się to, że czuję coś do Louisa. Tylko czy Harry jest mi obojętny? Nie wiem.
- Ja... Ja przepraszam - wzięłam głęboki wdech i wydech uspakajając się.
- Ja też. Po prostu... To dla mnie szok. Za dużo tego wszystkiego na raz. Ten klub, Louis, ty, Alison, rodzice, ten dzisiejszy pocałunek. Nie daje rady - opadłam na pościel.
- Dobranoc - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Mimo tego, że starałam się nie uśmiechnąć zrobiłam to.

Kiedy się obudziłam było już południe. Oczywiście jak zawsze wstałam o trzeciej, ale na schodach nie było Harrego. Nawet nie zeszłam na dół tylko od razu wróciłam do łóżka.
Byłam zmęczona i obolała. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi pęknie.  Na dodatek dostałam strasznego kataru.
Rodziców jak zwykle nie było, a Harry i Alison siedzieli wtuleni w siebie na kanapie. Ten widok sprawił mi ból. Kichnęłam, zwracając tym sposobem ich uwagę na mojej osobie. Z kieszeni szlafroka wyjęłam chusteczkę i wytarłam nos.
- Te randki z Louisem wyjdą Ci bokiem - powiedział rozbawiony Harry.
- Och... Zamknij się. Dziewczyna ma prawo się spotykać z kim chce. Taka jest miłość. Z nami tak nie było? - odpowiedziała Alison, a ja schowałam się w kuchni gdzie wybuchłam śmiechem. " A z nami tak nie było? "
Zjadłam śniadanie i dosiadłam się do Ali i pokręconego. Oglądali jakąś komedie, przy której tylko ja i Harry się śmialiśmy - Alison to nie bawiło. Jeśli miałabym opisać zachowanie u poczucie humoru Alison, musiałabym wymienić wszystkie cechy Sharpey z High School Musical. Były takie same. Alison jednak brakowalo pudelka z różową obrożą pod pachą i różowego samochodu z jej imieniem zamiast numerów rejestracyjnych. Może rodzice kupią jej to na urodziny.

W poniedziałek nie poszłam do szkoły, ponieważ dostałam wysokiej gorączki. Harry i moja Mama upierali się, że pójdą ze mną do lekarza, ale ja nie chciałam tego robić. Moją wadą było to, że ciągle byłam chora. Najgorsze jest w tym wszystkim jednak to, że kiedy rano się obudziłam zastałam kichającego, kaszlącego Harrego w salonie z termometrem pod pachą. Zaraziłam go, przez co byliśmy skazani by siedzieć z domu razem.
Przez całe popołudnie oglądaliśmy komedie i fajnie spędziliśmy razem czas. Później jednak zadzwonił do mnie Louis z prośbą, żebym poszukała kilku fajnych piosenek na zajęcia fitness. Udałam się do siebie.
Cholernie bolała mnie głowa co utrudniało mi zrealizowanie prośby mojego " szefa " z którym raz się całowałam. Na dobra... Może dwa razy ( w wesołym miasteczku (nieopisane w opowiadaniu)). Co z tego, że kiedy o nim myślałam miałam motylki w brzuchu. Był moim szefem jaki i przyjacielem. Lubiłam go bardziej niż kolegę.
Zaczęłam szperać w piosenkach z playlisty Liama. Chłopak miał dobry gust muzyczny .
Kiedy właśnie słuchałam piosenki ' Fire ' w progu mojego pokoju zjawił się Harry, miał czerwony nos i zmęczone oczy, mimo to uśmiechał się i tańczył w rytm muzyki. Kręcił zmysłowo biodrami, a ja śmiałam się patrząc na jego ruchy.
- Cause when we kiss... - zaczął śpiewać, a ja zwijać z bólu. Nie mogłam przestać się śmiać - Oohh Fire.
Kiedy piosenka się skończyła Harry też zaczął się śmiać.
- Cieszę się, że udało mi się Cię rozśmieszyć.



Około godziny dwudziestej szczęśliwa podbiegłam do drzwi, kiedy z okna w kuchni zobaczyłam jak Louis parkuje swojego Range Rovera na na podjeździe.
- Cześć - powiedziałam, a już po chwili chłopak przyparł mnie do ściany i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- Tęskniłem - szepnął cicho. Jego błonie nadal spoczywały na moich plecach, opuszkami palców je masująca.
- Tak, ja też.
Kiedy Louis pochylił się nade mną by ponownie mnie pocałować w przedpokoju zjawił się Harry, a chwilę po nim Alison. Szczęśliwa blondynka rzuciła mi znaczące spojrzenie, witając się z brunetem.
Po dwóch godzinach, kiedy mój tata dawał kazania mi i mojemu chłopakowi, na temat tego, że ma mnie nie zranić oraz że nie chce być jeszcze dziadkiem, Tommo opuścił mój dom. Tak, nazwałam Louisa moim chłopakiem, ponieważ w końcu kiedy Alison dała nam spokój brunet wyznał mi, że czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń.
Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a policzki wciąż były czerwone od bardzo czułego pocałunku na pożegnanie.
- Fajnie, że w końcu masz chłopaka - obok mnie zjawiła się moja mama - Jeszcze na dodatek tak nieziemsko przystojnego i którego akceptuje ojciec.
- Też się ciesze, mamo - przytuliłam się do niej i w podskokach ruszyłam do swojego pokoju.
Głośny pisk wydał się z moich ust, kiedy na łóżku zobaczyłam wpatrującego się w okno Harrego. Chłopak odwrócił się do mnie, a ja zakryłam usta dłonią. Jeśli nikt na dole tego nie usłyszał to mamy dużo szczęścia.
- Gratulacje - powiedział bardziej zachrypniętym głosem niż zwykle. Leki nie pomogły ani mu, ani mi.
- Dzięki.


Otworzyłam drzwi i kiedy razem z Louisem upewniliśmy się, że jesteśmy sami w domu, brunet przywarł swoimi ustami do moich. Po pewnym czasie nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne i brakło nam powietrza.
Louis starał się zdjąć moją bluzkę jednocześnie wchodząc po schodach na górę do mojej sypialni.
Palce wplotłam w jego włosy ciągnąc za nie lekko na co cicho jęknął w moje usta.
Ręce strasznie mi się trząsł ze strachu. Miał być to mój drugi, a z pierwszego nie pamiętałam zbyt wiele.
Otworzyłam drzwi do pomieszczenia nie przestając go całować.
Zostałam brutalnie rzucona na łóżko, a Lou położył się na mnie. Swoje dłonie włożył do moich spodni mocno ściskając moje pośladki.
Zdjęłam mu koszulkę, a chłopak całował mnie po szyi w dół.
Palce zacisnęłam na kołdrze kiedy Loui zdjął moje spodnie i pozbył się bielizny.
Chłopak całując mnie po brzuchu i szyi znów przywarł swoimi wargami do moich.
Coś się zmieniło. Nie całował mnie już tak brutalnie jak wcześniej tylko bardzo delikatnie. Nie był to ten sam Louis.
Chłopak zdjął mój biustonosz i zaczął całować moje piersi. Zamknęłam oczy cicho wzdychając.
Otworzyłam oczy, a z moich ust wydał się krzyk.
- Tyle na to czekałem - powiedział zachrypnięty głos.
Harry.



Otworzyłam oczy od razu siadając na łóżku. Wytarłam mokre czoło.
To był tylko sen.
- Krzyczałaś - usłyszałam i od razu spojrzałam na Harrego który stał w progu.
- Zły sen - powiedziałam zamykając oczy i odwracając się do niego tyłem.
- W takim razie dobranoc - powiedział o zamknął drzwi a kiedy usłyszałam, że wszedł do pokoju Alison, cicho odpowiedziałam:
- Wzajemnie.

sobota, 14 grudnia 2013

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 3

Po moim przebudzeniu się nie spałam jeszcze bardzo długo. Z Harrym rozmawialiśmy ponad dwie godziny i nie mogliśmy przestać. Cały czas się śmiałam, tak jak wtedy w klubie.
Harry był  dziwny. Miał jakieś wahania nastrojów. Raz robi wszystko, żeby mnie wkurzyć, a później zmienia nastawienie. Mam nadzieję, że takie akcje, jak ta wczoraj rano nie powtórzą się wiecej.
Ja też zmieniłam nastawienie. Postaram się być dla niego milsza i nie wyzywać go na każdym kroku, tak jak robiłam to wcześniej.
O 10 poszłam na uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego, a później udałam się do pracy. Jak już zacznę naukę, do pracy będę chodziła po lekcjach, tak jak w tamtym roku.
- Cześć Louis - podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Chłopak jak zwykle siedział za recepcją i wydawał numerki, albo patrzył coś w laptopie. Nie zawsze był duży ruch i były dni kiedy nie mieliśmy co robić. Mimo to, Louis dobrze na tym zarabiał.
Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam na fotelu.
- Jak pierwszy dzień? - przybliżył się do mnie i na obrotowym krześle obrucił tak, że byłam do niego plecami. Jego ciepłe ręce znalazły się na moich plecach, które zaczął masować.
- Yyyy... Ssstrasznie. - wydukałam. Masarz chłopaka strasznie mi się podobał, dzięki niemu rozluźniły się moje mięśnie i czułam się lepiej.
Podziękowałam i poszłam do łazienki. Tam przebrałam się w dresy i koszulkę, a mundurek wrzuciłam do torby.
Zostały dwie godziny do zamknięcia, a my nudziliśmy się jak nie wiem i graliśmy w pasjansa na laptopie. Kilka osób było na siłowni, a grupa dziewczyn była na zajęciach fitnessu, które prowadził kolega Tomlinsona.
Usłyszałam otwieranie się drzwi i podniosłam głowę do góry. Chłopak przywitał się ze mną, a ja wydałam mu numerek.
- Może poczekam na ciebie do zamknięcia i razem wrócimy do domu? Jestem samochodem - uśmiechnął się. Przytaknęłam i kiedy chłopak poszedł do szatni, usiadłam.
- Jak ja chce zawieść Cię do domu, to ty się nie zgadzasz. A jak przyszedł tu Harry to od razu jesteś na tak - powiedział Lou -Jak chcesz to z nim spotkaj się w piątek.
- Louis... - szepnęłam - To nie ma nic związanego z tym, że wolę go od ciebie. Po prostu Harry to chłopak Alison i mieszka u nas przez jakiś czas. Ty mieszkasz na drugim końcu miasta, on jedzie do domu. - położyłam dłonie na jego kolanach. Spojrzałam w jego niebieskie oczy, a serce zaczęło bić mi mocniej, kiedy on zaczął przybliżać twarz do mojej. Kiedy dzieliły nas tylko małe centymetry, usłyszeliśmy  chrząknięcie. Kobieta oddała kluczyk i bez słowa wyszła.
Dłonie położyłam na piekących policzkach. Byłam o krok od pocałunku chłopaka, który mi się podobał. Tommo po tym wszystkim zrobił się strasznie zmieszany, z resztą wcale się mu nie dziwiłam. Byliśmy tak blisko, ale ktoś nam przerwał. Typowa scena z amerykańskiej komedii romantycznej.
- Jedziemy? - Harry podrzucał kluczykami opierając się o swój samochód.
Louis przyciągną mnie do siebie i lekko musnął moje usta. Byłam tym zaskoczona.
- Do zobaczenia - zakryłam twarz we włosach i ruszyłam w stronę samochodu. Harry był w środku, widocznie wszedł do auta kiedy ja żegnałam się z Louisem. Otworzyłam sobie drzwi i zajęłam miejsce pasażera. Zapięłam pasy i czekałam aż od odpali silnik jednak nie zrobił tego.
Patrzył przed siebie,a dłonie zacisnął na kierownicy.
- Harry - powiedziałam cicho. Zero jakiej kolwiek reakcji, powtórzyłam jego imię ciszej. To samo. Swoją dłoń delikatnie położyłam na jego ręke. Rozluźniły się i wrócił do rzeczywistości. Spojrzał na nasze dłonie, a ja od razu zabrałam ją i położyłam na swoim kolanie. Znów poczułam te przyjemne ciepło, pod wpływem dotknięcia jego skóry.
- Przepraszam, zamyśliłem się - odpowiedział i odpalił silnik ruszając z piskiem opon.
Przez resztę drogi ani nie spojrzał na mnie, ani się nie odezwał. Wiedziałam, że nie zamyślił się, tylko czymś zdenerwował. Z jednej strony chciałam wiedzieć, z drugiej jednak nie.
Wysiadłam z samochodu, a Harry zabrał swoją sportową torbę. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy ciszę.
Skierowałam się do kuchni, a na blat rzuciłam torbę. W oczy rzuciłam mi się kartka przyczepiona na lodówce.


Kochani!


Wraz z Alison jesteśmy w teatrze. Idziemy później na kolacje, załatwić parę spraw z nowym kontraktem taty. Wrócimy późno!

M.

Przeczytałam wiadomość jeszcze raz tylko trochę głośniej.
- A na odwrocie pisze, że mamy sobie odgrzać obiad.
Harry zjawił się w kuchni.
- Zamówiłem już pizze.
Wzruszyłam ramionami i poszłam na górę, gdzie przebrałam się w dżinsy i koszulkę, a następnie zeszłam na dół.
Pokręcony właśnie odbierał swoje zamówienie, a ja usiadłam w salonie i włączyłam telewizje.
Harry położył pudełko i usiadł obok mnie.
- Częstuj się - wskazał na jedzenie, a ja patrząc w tv sięgnęłam po jeden kawałek - Mam pytanie... - spojrzałam na niego - Czy ty i Louis to coś poważnego?
O mój boże. Byłam zszokowana, a moje oczy powiększyły się kilku krotnie. Patrzyłam na niego zaskoczona, a on wyczekiwał odpowiedzi.
- Nie wiem... - wzruszyłam ramionami - A co Cię to w ogóle interesuje?
- Przecież się przyjaźnimy. Możesz mi to powiedzieć.
- Tylko, że ja nie pytam Cię o to czy między tobą, a Ali jest jakieś silne uczucie. Naprawdę nie interesuje mnie to czy ją kochasz czy nie. I ciebie nie powinno interesić to czy między mną a Lou coś jest... - wstałam, rzucając kawałek pizzy do pudełka - Smacznego.
- Camille!
- Bujaj się.


Nadszedł piątek. Właśnie wróciłam ze szkoły i zaczęłam przygotowania do spotkania z Louisem.
Co do Harrego. Omijałam go jak ognia i nie zamieniłam z nim słowa od poniedziałku. Zawsze kiedy wstawałam o trzeciej w nocy on  siedział na schodach i myślał. Dało się to poznać po jego zmartwionej minie i łokciach na kolanach. Nie patrzył na mnie, tak jakby nie wiedział o mojej obecności. Przy posiłkach był zajęty myśleniem lub Alison. Od czasu kiedy mu powiedziałam o tym, że nie interesuje mnie to czy ją kocha czy nie, cały czas widziałam ich migdalących się do siebie. Chciał mi udowodnić, że ją kocha? Nie udaje mu się.
Z pod łóżka wyjęłam swoje ulubione  koturny, założyłam rurki, a następnie buty.
Nie szykowałam się zbytnio, ponieważ nie wiedziałam czy to jest randka czy zwykłe przyjacielskie spotkanie.
Miałam jeszcze dwadzieścia minut do 17 więc postanowiłam zejść do kuchni, gdzie siedział Harry. Usiadłam przy wysepce, naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie.
- Wychodzisz - stwierdził. Poraz pierwszy od kilku dni usłyszałam słowa z jego ust skierowane do mojej osoby.
- Tak. Z Louisem - odpowiedziałam. Chłopak nic nie zrobił, po prostu na mnie patrzył.
Wstał i usiadł na krześle obok mnie. Jego dłonie spoczywały na moich kolanach, a jego twarz była blisko mojej. Przyspieszyłam oddech, patrząc na chłopaka i czekając co zrobi dalej.
Jego wargi lekko dotknęły moich.
- Zazdroszczę mu... - szepnął i przywarł ustami do moich ust. W głowie miałam sceny z klubu, kiedy to właśnie mnie pocałował. Jednak łza spłynęła mi po policzku.
Złapał mnie za ręce, złączając nasze palce.
Nie oddawałam pocałunków, ani nie odepchnęłam go od siebie. Nie chciałam robić, ani tego pierwszego jaki i drugiego. Podobało mi się to jak mnie całował.
Przekręcanie zamku w drzwiach.
Odepchnęłam go od siebie i zeskoczyłam ze stołka.
- Już jestem - krzyknęła Alison w przedpokoju.
Przyłożyłam sobie dłoń do czoła i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co właśnie się stało. Jednym palcem dotknęłam swojej dolnej wargi. Czułam te ciepło, tak samo jak zawsze kiedy mnie dotykał.
Harry patrzył na mnie i najwidoczniej sam też był zaskoczony tym co zrobił. Jego oczy powiększyły się, a palce miał na ustach.
- Wyglądacie jak mumie - stwierdziła Alison śmiejąc się cicho. Gdyby wiedziała co zrobił przed chwilą jej chłopak sama by tak wyglądała. - A, Camille - zaczęła jakby sobie o czymś przypomniała - pod domem stoi samochód Louisa.
- Już do niego idę - mruknęłam i zabierając w przedpokoju skórzaną kurtkę wyszłam z domu.