Harry's POV
Alison patrzyła mi w oczy, przykrywając się bardziej kołdrą. Opuszkami palców dotykałem jej gołego ramienia.
- Harry czy coś się stało? - spojrzała na mnie, zgarniając mi grzywkę z czoła.
- Nic się nie stało. Nie mam nastroju - wstałem zakładając na siebie swoje bokserki i spodnie od dresu.
Myślałem, że poprzez spędzenie chwili sam na sam z Alison uwolnię się od myśli o brunetce jednak tak się nie stało. Nawet wtedy kiedy blondynka krzyczała moje imię, ja w głowie miałem Camille.
Przy Alison nie czułem się tak wspaniale jak przy jej siostrze.
Cam spodobała mi się już w klubie, była taka słodka i niewinna, zresztą nadal taka jest tylko trochę bardziej stanowcza. Byłem głupi, bo zostawiłem ją tam wtedy samą. Chciałem mieć z nią jakiś kontakt, ale nawet nie próbowałem jej szukać. Po niej nie przespałem się już z żadną dziewczyną w klubie. Aż poznałem Alison. Na urodzinach mojego dawnego kumpla, zjawiła się też blondynka. Miała piękne długie nogi, seksowne ciało, a czerwona sukienka podkreślała jej kształty. Alison zrobia pierwszy krok i tak wylądowaliśmy w łazience mojego przyjaciela. Po jakimś czasie ona zaczęła mówić, że mnie kocha, a ja wmawiałem sobie, że ja ją też. Teraz już wiem, że nie czuję do niej nic. Za to gdy widzę Camille moje serce bije mocniej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Wiem, że czasami jej dogryzam, ale taki po prostu jestem.
Kiedy ją pocałowałem nie wiedziałem co robię, jednak bardzo tego chciałem. Pragnąłem tego pocałunku, a ona mnie nie odepchnęła. Poprzez to chciałem ją zatrzymać.
Nie chciałem by szła do niego.
Camille's POV
Z Louisem bawiłam się świetnie, mimo tego co wydarzyło się wcześniej. Nie mogłam przestać o tym myśleć, jednak kiedy podjechaliśmy pod teren wesołego miasteczka moje problemy z pokręconym wyparowały z mojej głowy. Mogłam poczuć się jak dziecko.
Doskonale pamiętam kiedy byłam dziewięcioletnią dziewczynką. Rodzice zawsze zabierali mnie i Alison do wesołego miasteczka.
Pewnego dnia, kiedy jedliśmy obiad na mieście, na słupie tata znalazł ogłoszenie. Ojciec parę dni wcześniej został zwolniony i potrzebował tej pracy. Wszyscy chcieliśmy by odważył się pójść do tej firmy. Zrobił to i od tamtego czasu nic nie było już takie same. Ojciec dostawał spore wynagrodzenia, a z roku na rok przechodził na wyższe stanowiska. Teraz jest już na najwyższej posadzie i nigdy nie ma czasu na pójście do kina z rodziną czy na kolacje, która nie jest związana z nowym kontraktem. Brakuje mi go.
Byliśmy na każdej z dostępnych dla nas rozrywek i postanowiliśmy już wracać, ponieważ było późno.
- Dziękuje za dzisiaj - pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z samochodu. Z torebki wyciągnęłam klucze i pomachałam jeszcze Louisowi, który powoli odjeżdżał z pod podjazdu. Weszłam do środka. Harry siedział na schodach i patrzył na mnie. Jego oczy były... Smutne? Patrzył na mnie, a mi zrobiło się go po prostu żal.
Zdjęłam kurtkę i buty. Było grubo po północy więc wszyscy już spali. Chciałam wejść na górę, ale kiedy weszłam na schody Harry złapał mnie za rękę.
- Camille, porozmawiajmy - westchnęłam. Chłopak wstał nadal trzymając moją dłoń. Weszliśmy do mojego pokoju, zamykając drzwi na klucz by kiedy się ktoś przebudzi nie mógł do nas dostać.
Brunet usiadł na łóżku, co nie bardzo mi się podobało.
Łóżko to moje miejsce i nigdy nikt oprócz mnie nie ma prawa na nim siadać. Jednak postanowiłam nie mówić mu o tym. Najwyżej jutro zmienię pościel.
- Przepraszam - zaczął. Jezu ile razy on jeszcze mnie przeprosi? - Nie wiedziałem co robię. To była taka chwila słabości. Kocham Alison.
- Czyli to nie ma związku z tym, że kiedyś się z tobą przespałam, a teraz staram się być szczęśliwa z Louisem? Staram się zapomnieć o tym co się wydarzyło, a ty mi nie pomagasz. Już prawie mi się udało, ale oczywiście musiałeś się zjawić. Musiałeś zniszczyć wszystko.
Nawet nie wiem kiedy z moich ust wyleciały te słowa. Po prostu myślę, że mu nie podoba się to, że czuję coś do Louisa. Tylko czy Harry jest mi obojętny? Nie wiem.
- Ja... Ja przepraszam - wzięłam głęboki wdech i wydech uspakajając się.
- Ja też. Po prostu... To dla mnie szok. Za dużo tego wszystkiego na raz. Ten klub, Louis, ty, Alison, rodzice, ten dzisiejszy pocałunek. Nie daje rady - opadłam na pościel.
- Dobranoc - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Mimo tego, że starałam się nie uśmiechnąć zrobiłam to.
Kiedy się obudziłam było już południe. Oczywiście jak zawsze wstałam o trzeciej, ale na schodach nie było Harrego. Nawet nie zeszłam na dół tylko od razu wróciłam do łóżka.
Byłam zmęczona i obolała. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi pęknie. Na dodatek dostałam strasznego kataru.
Rodziców jak zwykle nie było, a Harry i Alison siedzieli wtuleni w siebie na kanapie. Ten widok sprawił mi ból. Kichnęłam, zwracając tym sposobem ich uwagę na mojej osobie. Z kieszeni szlafroka wyjęłam chusteczkę i wytarłam nos.
- Te randki z Louisem wyjdą Ci bokiem - powiedział rozbawiony Harry.
- Och... Zamknij się. Dziewczyna ma prawo się spotykać z kim chce. Taka jest miłość. Z nami tak nie było? - odpowiedziała Alison, a ja schowałam się w kuchni gdzie wybuchłam śmiechem. " A z nami tak nie było? "
Zjadłam śniadanie i dosiadłam się do Ali i pokręconego. Oglądali jakąś komedie, przy której tylko ja i Harry się śmialiśmy - Alison to nie bawiło. Jeśli miałabym opisać zachowanie u poczucie humoru Alison, musiałabym wymienić wszystkie cechy Sharpey z High School Musical. Były takie same. Alison jednak brakowalo pudelka z różową obrożą pod pachą i różowego samochodu z jej imieniem zamiast numerów rejestracyjnych. Może rodzice kupią jej to na urodziny.
W poniedziałek nie poszłam do szkoły, ponieważ dostałam wysokiej gorączki. Harry i moja Mama upierali się, że pójdą ze mną do lekarza, ale ja nie chciałam tego robić. Moją wadą było to, że ciągle byłam chora. Najgorsze jest w tym wszystkim jednak to, że kiedy rano się obudziłam zastałam kichającego, kaszlącego Harrego w salonie z termometrem pod pachą. Zaraziłam go, przez co byliśmy skazani by siedzieć z domu razem.
Przez całe popołudnie oglądaliśmy komedie i fajnie spędziliśmy razem czas. Później jednak zadzwonił do mnie Louis z prośbą, żebym poszukała kilku fajnych piosenek na zajęcia fitness. Udałam się do siebie.
Cholernie bolała mnie głowa co utrudniało mi zrealizowanie prośby mojego " szefa " z którym raz się całowałam. Na dobra... Może dwa razy ( w wesołym miasteczku (nieopisane w opowiadaniu)). Co z tego, że kiedy o nim myślałam miałam motylki w brzuchu. Był moim szefem jaki i przyjacielem. Lubiłam go bardziej niż kolegę.
Zaczęłam szperać w piosenkach z playlisty Liama. Chłopak miał dobry gust muzyczny .
Kiedy właśnie słuchałam piosenki ' Fire ' w progu mojego pokoju zjawił się Harry, miał czerwony nos i zmęczone oczy, mimo to uśmiechał się i tańczył w rytm muzyki. Kręcił zmysłowo biodrami, a ja śmiałam się patrząc na jego ruchy.
- Cause when we kiss... - zaczął śpiewać, a ja zwijać z bólu. Nie mogłam przestać się śmiać - Oohh Fire.
Kiedy piosenka się skończyła Harry też zaczął się śmiać.
- Cieszę się, że udało mi się Cię rozśmieszyć.
Około godziny dwudziestej szczęśliwa podbiegłam do drzwi, kiedy z okna w kuchni zobaczyłam jak Louis parkuje swojego Range Rovera na na podjeździe.
- Cześć - powiedziałam, a już po chwili chłopak przyparł mnie do ściany i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- Tęskniłem - szepnął cicho. Jego błonie nadal spoczywały na moich plecach, opuszkami palców je masująca.
- Tak, ja też.
Kiedy Louis pochylił się nade mną by ponownie mnie pocałować w przedpokoju zjawił się Harry, a chwilę po nim Alison. Szczęśliwa blondynka rzuciła mi znaczące spojrzenie, witając się z brunetem.
Po dwóch godzinach, kiedy mój tata dawał kazania mi i mojemu chłopakowi, na temat tego, że ma mnie nie zranić oraz że nie chce być jeszcze dziadkiem, Tommo opuścił mój dom. Tak, nazwałam Louisa moim chłopakiem, ponieważ w końcu kiedy Alison dała nam spokój brunet wyznał mi, że czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń.
Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a policzki wciąż były czerwone od bardzo czułego pocałunku na pożegnanie.
- Fajnie, że w końcu masz chłopaka - obok mnie zjawiła się moja mama - Jeszcze na dodatek tak nieziemsko przystojnego i którego akceptuje ojciec.
- Też się ciesze, mamo - przytuliłam się do niej i w podskokach ruszyłam do swojego pokoju.
Głośny pisk wydał się z moich ust, kiedy na łóżku zobaczyłam wpatrującego się w okno Harrego. Chłopak odwrócił się do mnie, a ja zakryłam usta dłonią. Jeśli nikt na dole tego nie usłyszał to mamy dużo szczęścia.
- Gratulacje - powiedział bardziej zachrypniętym głosem niż zwykle. Leki nie pomogły ani mu, ani mi.
- Dzięki.
Otworzyłam drzwi i kiedy razem z Louisem upewniliśmy się, że jesteśmy sami w domu, brunet przywarł swoimi ustami do moich. Po pewnym czasie nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne i brakło nam powietrza.
Louis starał się zdjąć moją bluzkę jednocześnie wchodząc po schodach na górę do mojej sypialni.
Palce wplotłam w jego włosy ciągnąc za nie lekko na co cicho jęknął w moje usta.
Ręce strasznie mi się trząsł ze strachu. Miał być to mój drugi, a z pierwszego nie pamiętałam zbyt wiele.
Otworzyłam drzwi do pomieszczenia nie przestając go całować.
Zostałam brutalnie rzucona na łóżko, a Lou położył się na mnie. Swoje dłonie włożył do moich spodni mocno ściskając moje pośladki.
Zdjęłam mu koszulkę, a chłopak całował mnie po szyi w dół.
Palce zacisnęłam na kołdrze kiedy Loui zdjął moje spodnie i pozbył się bielizny.
Chłopak całując mnie po brzuchu i szyi znów przywarł swoimi wargami do moich.
Coś się zmieniło. Nie całował mnie już tak brutalnie jak wcześniej tylko bardzo delikatnie. Nie był to ten sam Louis.
Chłopak zdjął mój biustonosz i zaczął całować moje piersi. Zamknęłam oczy cicho wzdychając.
Otworzyłam oczy, a z moich ust wydał się krzyk.
- Tyle na to czekałem - powiedział zachrypnięty głos.
Harry.
Otworzyłam oczy od razu siadając na łóżku. Wytarłam mokre czoło.
To był tylko sen.
- Krzyczałaś - usłyszałam i od razu spojrzałam na Harrego który stał w progu.
- Zły sen - powiedziałam zamykając oczy i odwracając się do niego tyłem.
- W takim razie dobranoc - powiedział o zamknął drzwi a kiedy usłyszałam, że wszedł do pokoju Alison, cicho odpowiedziałam:
- Wzajemnie.
Harry na pierwszy rzut oka wydaje się taki poważny, chamski i bardzo pewny siebie. A tutaj rozpoczęcie rozdziału dało mi do myślenia, że tak nie jest. Cieszy mnie to bardzo że nie jest bezuczuciowym kretynem, tylko coś jednak czuje. Co prawda nie do końca do właściwej osoby, bo siostra swojej dziewczyny to chyba nie najlepszy wybór, no ale serce nie sługa ;)
OdpowiedzUsuńCam i Lou to taka słodka para, widać że Louis jest w niej bardzo zakochany, chyba od dawna już był. Szkoda, że Cam nie czuje do niego nic więcej, bo byliby udaną parą. No ale powtórzę to co już raz napisałam w tym komentarzu - serce nie sługa. ;)
Widzę że kreujesz Alison na taką trochę 'słodką idiotkę' i chyba na prawde taka jest, skoro nie zobaczyła jeszcze jak Harry i Cam zachowują się przy sobie. No ale cóż.
Nie wiem czy dodasz jeszcze rozdział do świąt ( mam nadzieję że tak, to byłby wspaniały prezent na święta! <3) ale jeśli nie, to życzę Ci zdrowych, wesołych świąt! Nigdy się nie zmieniaj, bo jesteś wspaniała <3 Życzę Ci dużo weny, żebyś nadal pisała takie świetne opowiadania na które się czeka cały tydzień ( a może nawet i dłużej!) aż dodasz nowy rozdział ;) Pozdrawiam, N.
A wiec tak rozdział świetny. Harry dostał nauczkę że nie poszedł za prawdziwą miłością kiedyś ale jak widać los dał mu drugą szansę. Szkoda mi Lou ponieważ wyjdzie z tego wszystkiego pokrzywdzony. Dodawaj coś o Liamie prawie go nie ma w opowiadaniu. Wesołych świąt i do kolejnego.
OdpowiedzUsuńZAJE KURDE BISTE :D
OdpowiedzUsuń